Galeria Ewy

Witam Cię na mojej stronie, zapraszam do oglądania

KASUTERA 8 jaj (55 g x 8 = 440 g) – ważymy każdorazowo 300 g cukru trzcinowego surowego ( ewentualnie zwykły cukier) 200 g maki chlebowej pszennej (żadna inna) 4 łyżki miodu naturalnego + 1 do glazury pół szklanki mleka To niespotykany chleb. Raczej biszkopt. Gdyby nie pieczenie na mące chlebowej pszennej, znalazłby się pewnie pomiędzy biszkoptami, bo chyba mu do nich bliżej. Do Japonii przepis "zawlekli" Portugalczycy jeszcze przed XVII wiekiem. W Japonii pieką go już od 500 lat, więc uchodzi tam za rodzimy. Znalazł się nawet na stole cesarza jako coś wyjątkowego. W sieci jest trochę przepisów, ale najbardziej zbliżony do oryginału wydał mi się przepis osoby, która wychowała się w Japonii, smakowała go w codziennej przekąsce oyatsu i przekazała przepis, który w tłumaczeniu na polski wydał mi się do wykonania w warunkach domowych kasutera . W Japonii w zasadzie nie piecze się kasutery w domu. W ich wypieku specjalizują się firmy, z których najbardziej znana jest marka z wyspy Kyushuu - Bunmeido. Japończycy jadają kasuterę o różnych smakach: miodowym, kakaowym, także o smaku i kolorze zielonej herbaty. Kasutera bywa sprzedawana w ekskluzywnych, przepięknych opakowaniach, jest czasem dodatkowo zdobiona na wierzchu. Najczęściej firmy pieką ją jednak w bardziej pospolitej, tańszej formie. Piecze się kasutere także niebanalnie - w drewnianych, prostokątnych obręczach, specjalnie dostosowanych do przepisu. Dobra kasutera ma być wilgotna, bardzo lekka, kształtna wręcz idealnie, z ciemną, opalizującą od glazury skórką na wierzchu i podobną (bez glazury) na spodzie. Boki biszkoptowego ciasta odcina się bardzo ostrym nożem tak, aby uzyskać idealne prostokąciki żółtego ciasta z brązową skórką. Najważniejsza jest precyzja wykonania przepisu i dobór składników. Potrzebujemy 8 świeżych jaj (raczej dużych). Przepis podaje, że jedno jajo winno mieć 55 g, ale nie podaje, czy ze skorupką, czy bez. Założyłam, że bez i obliczyłam potrzebną ilość masy jajecznej na 440 g. Aby uzyskać taką wagę zużyłam 7 jaj i jedno żółtko. Każdorazowo trzeba ważyć, bo jaja są różne. Jaja doprowadzamy do temperatury pokojowej i ubijamy nad parą trzepaczką (mikserem). Gaz pod garnkiem z wodą (po uzyskaniu pary) wyłączamy. Kiedy potrzeba ponownie "produkujemy" parę. Ważne, aby ubijanych jaj nie przegrzać. W razie gdy za ciepłe zdejmujemy z pary i chłodzimy nadal ubijając poza garnkiem. Masa jajeczna ma być ledwie letnia. Jeżeli ubijamy jaja trzepaczką trzeba to wykonywać co najmniej 20 - 30 minut, a mikserem 15. Ważne, że mikser ustawiamy początkowo na zakresie 2-3, a potem ubijamy na najmniejszych obrotach. Trzepaczka sama reguluje ten rytm. Powiem, że ludzka ręka jest w tym przypadku lepsza (bardziej napowietrzy ciasto) niż mikser. W międzyczasie dodajemy 300 gram cukru trzcinowego surowego (ewentualnie zwykłego). Ubijamy dotąd (dosłownie) aż nasze inicjały wypisane na masie nie znikną zbyt szybko i dadzą się odczytać. Do masy dodajemy stopniowo mąkę pszenną chlebową w ilości 200 g (dwukrotnie przesianą przez sitko). Ważne, aby nam się nie porobiły tzw. "kieszenie" mączne (źle wymieszana mąka z ciastem). Aby się zabezpieczyć, mieszajcie delikatnie tą samą trzepaczką co ubijaliście, ale wolnymi ruchami z lekka podsypując mąkę (dosłownie po łyżce) z sitka (będzie to już trzecie przesianie). Wcześniej wymieszajcie 4 łyżki miodu w połowie szklanki letniego mleka. Dodajemy płyn pomiędzy podsypywaniem mąki stopniowo i po troszku. Kasutera nie potrzebuje żadnych spulchniaczy. Urośnie na samych jajach. Blaszkę (najlepiej o prostych ściankach) wykładamy papierem do pieczenia. Także tu ważna jest precyzja. Aby papier lepiej przywarł do blaszki, posmarujmy ją masłem i przyciśnijmy papier, aby ciasto nie miało potem zbędnych nierówności. Ja użyłam blachy długości 25 cm, szerokości 21 cm i wysokości ok 7 cm. Dobrze jak papier wystaje ponad blaszkę, bo ciasto z mojej wyrosło ponad owe 7 cm. Kasutera pieczona w drewnianych ramkach otrzymuje ciepło rozkładane równomiernie. W naszych blaszkach i piekarnikach trudno uzyskać taki efekt. Zalecana jest temperatura pieczenia 170 st. C przez 50 minut. Ja obrałam 160 st. C, bo moja kuchenka lekko przegrzewa i po czasie 40 minut zrobiłam próbę patyczkiem (ciasto było suche). Troszkę odczekałam, zanim po wyłączeniu wyjęłam ciasto. Może za krótko, bo mi się wierzch lekko "pomarszczył" przy brzegach, które w sumie i tak trzeba potem odciąć. Teraz wierzch ciasta smarujemy glazurą wykonaną w międzyczasie z łyżki miodu i łyżki gorącej wody. Kiedy ciasto troszkę ostygnie, wyjmujemy z blaszki i papieru. WAŻNE!. Nie dajmy mu ostygnąć do temperatury pokojowej. Jeszcze dobrze ciepłe zapakujmy do woreczka ze strunowym zaciskiem. Niech się w nim "poci" ile chce. Jak ostygnie w tym woreczku, włóżmy go do lodówki na parę godzin. Kasutera ma być wilgotna, więc tak ją przechowujmy nawet po pokrojeniu. Długo nie postoi bo jest nieziemska i schodzi z tego świata o wiele szybciej niż powstawała. Moje ciasto przekroiłam na połowę wzdłuż dłuższego brzegu i każdy z kawałków pozbawiłam "skórki" po bokach. Te resztki nazywane "ucztą dla kucharza" można wykorzystać, ale moje poszły na pierwszy rzut smakowy. W Japonii kasutera podawana jest w czasie przerwy - oyatsu jako przekąska dla dorosłych z zieloną herbatą, a dla dzieci z sokiem. Jest najpopularniejszą przekąską i jednym z czterech posiłków Japończyków. Najbardziej zalecana jest blaszka o wymiarach 30/10 cm. Może być także 25/8 cm. Moje oba kawałki miały po odkrojeniu boczków 23/9 cm. Kroiłam je na mniejsze kawałki, szerokości ok 2 cm. Warunkiem jest bardzo ostry nóż (jak brzytwa lub skalpel). Polecam ten przepis dla cierpliwych smakoszy.