Rzadko kiedy robimy przetwory z czereśni. Najlepsze są świeże. Aby oczyścić organizm z toksyn jadłam je kiedyś przez trzy dni, popijając naparem z zielonych ogonków po czereśniach. Kiedy jednak zamarzymy o nich zimą, dobrze jest mieć w zanadrzu słoiczek czereśniowych konfitur. Przygotowujemy syrop z kilograma cukru i szklanki wody. Na to wrzucamy umyte i pozbawione pestek czereśnie (około dwóch kilogramów). Nie mieszamy łyżką tylko poruszamy garnkiem tak, aby wszystkie pokryły się syropem. Zostawiamy tak konfiturę na następny dzień. Podgrzewamy nazajutrz aż zacznie wrzeć i ponownie mieszamy garnkiem jak poprzednio. Niektórzy odcedzają czereśnie, sam syrop zagotowując. Następnego dnia powtarzamy czynność, nieco dłużej smażąc konfiturę. Jak nie macie czasu jej złożyć do słoików tego dnia, nic się nie stanie. Wystarczy na następny dzień powtórzyć powyższe czynności. Konfiturę zakwaszamy sokiem z połowy cytryny i składamy do słoiczków, raczej małych. Ja wykorzystuję takie po deserkach-zupkach dla niemowląt. Odwrócone do góry dnem same się zamykają i nie pasteryzuję ich potem. Przy innych słoiczkach lepiej pasteryzować ok 20 minut.