Galeria Ewy

Witam Cię na mojej stronie, zapraszam do oglądania

Bobowa od XIX wieku słynęła wyrobami - nie spotykanymi nigdzie indziej w Polsce - koronką klockową. Ulokowana w dolinie rzeki Białej zaskakuje swoją historią, ciekawymi ludźmi i zabytkami. Do Polski koronkarstwo dotarło zapewne wraz z dworem Bony Sforzy, chociaż w średniowieczu znane było także we Francji; Niderlandach i Hiszpanii. Kto nauczył kobiety z Bobowej tej umiejętności? Do dzisiaj w tym temacie toczą się nie rozstrzygnięte dyskusje. Dlaczego koronka k l o c k o w a ? Otóż, wyrabia się ją ręcznie przy pomocy drewnianych, wydłużonych szpulek, zakończonych trzonkiem zwanym "klockiem". Dawniej w Bobowej, pod każdym niemal domem można było zobaczyć siedzące na progu, kamieniu lub stołeczku koronkarki, pochylone nad poduszeczką (wysypaną piaskiem) ze zwisającymi niteczkami, zakończonymi kręgielkami (klockami), którymi wyrabiały misterne rękodzieła. Dzisiaj już tego nie zobaczymy, ale... Stara tradycja koronkarstwa powraca do Bobowej! Corocznie, na początku października odbywa się Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej. Kobiety z Bobowej nie zatraciły tych umiejętności. Przekazują sobie tajniki tej żmudnej pracy z pokolenia na pokolenie, nieprzerwanie, od co najmniej roku 1899, kiedy rzemiosło to było w Bobowej znane już powszechnie. Obecnie efekty pracy koronkarek z Bobowej możemy podziwiać nie tylko na festiwalu, ale także w galerii i pracowni, umieszczonej przy jednej z głównych uliczek miasteczka. Dawniej swojego rzemiosła koronkarki uczyły się w powstałej w Bobowej Żeńskiej Krajowej Szkole Koronkarstwa. Dzisiaj bobowskiej koronce patronuje Stowarzyszenie Twórczości Regionalnej, którego prezes, p. Bogdan Krok, dba o aktywną promocję, poprzez kultywowanie polskiej rzemieślniczej tradycji koronkarstwa. Warsztaty artystyczne w okolicznych miejscowościach odkrywają młode talenty koronkarstwa. Organizowane są kursy koronki dla dorosłych, w których uczestniczą także osoby z całej Polski, pragnące poznać tę artystyczna technikę, wyłącznie dla własnej przyjemności i satysfakcji. I Festiwal Międzynarodowy Koronki Klockowej odbył się w 2000 r. i odwiedziło go ponad 3,5 tys. osób. Odwiedzając Bobową można przy okazji zwiedzić wiele atrakcji turystycznych Pogórza Ciężkowickiego i Beskidu Niskiego. Wracając jednak do Bobowej, trzeba sobie uświadomić, że przez sześć wieków było to miasteczko. Utraciło ten przywilej w 1939r. Odzyskało ponownie dopiero w 2009r. Podkreślić trzeba tu fakt wyjątkowości tego miejsca. Otóż, z a l e d w i e w 17 małych wsiach i miasteczkach Europy wyrabia się dziś jeszcze koronkę klockową! W Polsce, jeszcze w Koniakowie. Jednak to Bobowa jest uznawana za stolicę polskiej koronki klockowej. Tą polską "wyjątkowością" zdobyła moje serce i ten album w galerii. Trzeba być dumnym z takich miejsc w Polsce. Koronka z Bobowej prezentowana jest na zagranicznych wystawach. Koronkarki z Bobowej odwiedziły już Hiszpanię, Belgię, Włochy, Portugalię, Czechy i Słowację, zapraszając europejskie mistrzynie koronki do Polski, na wspólne warsztaty rzemiosła artystycznego. Jest to rękodzieło niezwykle cenne w dobie dzisiejszego zalewu rynku tandetą. Na marginesie tematu koronki, o Bobowej wypada jeszcze dodać, że właśnie z tego miasteczka pochodził osobisty adiutant i przyjaciel Marszałka Piłsudskiego, a sam Józef Piłsudski odwiedził miejscowość i dworek Długoszowskich w 1916r. Ze współczesnych, znanych osób związanych z miastem, wymienić należy osobę Zbigniewa Preisnera, znanego kompozytora wspaniałej muzyki filmowej. Nie omieszkam oczywiście podłączyć się pod album z osobistym akcentem. Przed wielu laty, miałam sposobność uczestniczyć w Zamojskim Domu Kultury w warsztatach, ogólnie ujmując związanych i "igłą i szpulką". Frywolitki (koronki frywolitkowe) prezentował nam mężczyzna, tak biegły w tym rzemiośle, że kobiety były nim zachwycone. Jak trudna jest sztuka koronkarstwa przekonałam się wtedy osobiście. Mam wrażenie, że koronka klockowa nie jest zajęciem łatwiejszym. Przyglądałam się dłoniom koronkarki w Bobowej tego roku i doprawdy, nie podjęłabym się tego trudu, chociaż.... O wiele prostsze w wykonaniu, szydełkowane serwetki wychodziły mi całkiem zgrabnie. Nauczyła mnie tej umiejętności moja Babcia Janina, która nie potrafiła bezczynnie usiedzieć nawet minutki. Dorabiała tymi koroneczkami jakieś tam grosiki, (niewspółmierne do kosztów nici i pracy), do skromniutkiej emerytury. Ech, kto z nas już dziś pamięta kołnierzyki przy szkolnych fartuszkach, a każda z nas miała inny, i to nie jeden! Całe domy pokrywały koronkowe serwetki w bajecznych kształtach i wzorach. Urwanie głowy było z praniem, krochmaleniem, naciąganiem i prasowaniem. Kobiety miały zajęte ręce pięknem. Polskim, rodzimym. Skoro już, niejako przy okazji, wspomniałam moją Babcię Janinę, to zadedykuję właśnie Jej ten album i wszystkim tym, którzy kochają i szanują "wymierające" polskie rzemiosło artystyczne.