Przepis dosrtałam od Maryni. Ona potrafi czarować takie wspaniałości. Zmodyfikowałam tylko nieco wykonanie, żeby powstały czekoladowe naleśniki "Moro". Tak je nazwałam. Nie wiem dlaczego. Skojarzyły mi się z ubiorem moro i tak już zostało. Róznica jest tylko w smażeniu. Otóż, żeby uzyskać takiego dwukolorowego ślimaczka na naleśniku, trzeba dość ostrym czubkiem masła posmarować patelnię. Rysujemy tym masłem takiego zawijaska i na to dopiero wylewamy ciasto naleśnikowe. Potem przekładamy dżemem i nakrapiamy czekoladą lub polewą czekoladową takie paseczki. Mój wnuczek Kacperek mówi o nich, że są pyszne!